Dosyć ma dzień swojej biedy…

Wczesnym sobotnim rankiem, na parkingu przy parafii pw. Św. Józefa w Rzeszowie-Staromieściu zebrała się zgrana grupa śmiałków zdecydowanych na trudy, zdeterminowanych i gotowych do działania. Sprawnie zapakowała się do autobusu, aby wyruszyć na kolejną wyprawę zorganizowaną przez Katolicki Klub Turystyczny „Wędrowiec”. Był to kolejny wyjazd, którego celem było zdobycie kolejnego szczytu do Korony Gór Polski – tym razem Turbacza w Gorcach.

Słoneczna pogoda początku maja i czerwca rozpieściła wielu wędrowców i ich sympatyków. Prognozy wieszczące opady na 20 czerwca 2015 r. przestraszyły i zniechęciły sporo osób zapisanych na ten wyjazd wraz z Katolickim Klubem Turystycznym „Wędrowiec”. Niektórzy obawiali się też długości i trudności przejścia górskiej trasy. Jednak nawet bez tych martwiących się na zapas było nas wystarczająco dużo, aby zapełnić cały autobus. W dowód uznania dla braku spóźnialskich, sprawności działania i nieustraszonej postawy doświadczyliśmy już na samym początku podróży uścisku dłoni naszych duchowych przewodników. Zdarza się to tylko przy wyjątkowych okazjach, a tym samym jest wyjątkowo cennym trofeum wśród tych, które systematycznie kolekcjonujemy. smiley

W drodze na Turbacz zatrzymaliśmy się przy Szałasowym Ołtarzu, wybudowanym na pamiątkę wędrówek ze studentami ks. Karola Wojtyły – przyszłego Ojca Świętego Jana Pawła II. Było to doskonałe miejsce na Eucharystię dla wszystkich wędrowców. Pomimo polowych warunków zapewniliśmy jej uroczystą oprawę ze śpiewem psalmu responsoryjnego i wszystkich zwrotek Barki na zakończenie. Niestraszny nam był też drobny deszcz, który spadł i ochłodził powietrze w czasie sprawowania Najświętszej Ofiary. Nawiązując do czytań i ewangelii nasz ojciec duchowny podkreślił, że nie należy zabiegać o doczesne dobra, pieniądze, opinię ludzką i władzę. Najważniejsze jest żebyśmy przez życie miłością budowali Królestwo Boże już tutaj na ziemi, a wszystko inne Bóg nam da w obfitości.

Pełni tej wiary wspięliśmy się wszyscy na Turbacz na wysokość 1310 m, podziwiając po drodze wspaniałe widoki dolin otoczonych najwyższymi górami Polski. Chmury w różnych kształtach i kolorach oraz przeświecające spomiędzy nich słońce nadawało panoramom szczególnego uroku, wydobywając rozliczne odcienie zieleni. Postój w schronisku pozwolił na zjedzenie czegoś ciepłego, uzupełnienie zapasów, wypoczynek, a przede wszystkim dostęp do pieczątki potwierdzającej naszą sprawność w książeczkach: Górskiej Odznaki Abstynenckiej, Górskiej Odznaki Turystycznej, Korony Gór Polski i wszystkich innych, które zbieramy.

Zejście w doliny wygodnym, szerokim szlakiem, skropionym łagodnym deszczem było bardzo przyjemne: las zapewniał chłód, deszcz nie rozmoczył szlaku, ale zapobiegł kurzowi, na słonecznych polanach otwierały się fantastyczne krajobrazy, a trawa błyszczała w kroplach rosy. Czy to w marszu, czy na postojach było cudnie. Jedynie widok suchych powalonych drzew nakazywał zastanowić się nad rolą człowieka, który jest zobowiązany do troski o przyrodę. Przejawem tej dbałości były pułapki na szkodniki rozstawione w wielu miejscach przy szlaku. Ostatnim górskim akcentem było spotkanie ze stadem owiec i ich opiekunem. 

Nie szukając sobie wyimaginowanych problemów z pogodą i możliwymi trudnościami, podejmując wyzwanie z optymizmem i realizmem, przeszliśmy całą trasę z miejscowości Rzeki przez Gorc Troszacki i Kudłoń na Turbacz, a potem na Turbaczyk, skracając go jedynie w końcowej części. Nie doszliśmy do zaplanowanego Niedźwiedzia, ale zakończyliśmy przejście piesze w Koninkach. Ominęła nas mozolna wędrówka po asfalcie, bowiem autobus po nas podjechał. 

W czasie całego wyjazdu, w każdej pozycji cieszyć się można było niezwykłymi doznaniami, które zapewniała otaczająca nas przyroda i ludzie, z którymi razem wędrowaliśmy. Jadąc w autobusie można było się z przyjemnością zdrzemnąć, albo porozmawiać z sąsiadami i załatwić klubowe sprawy. Na postojach rozciągnąć się i pośmiać w większej grupie. Wędrując pogadać, sprawdzić swoją sprawność, orientacje w terenie. W czasie marszu wznosząc wzrok można było podziwiać wyjątkowo piękne o tej porze roku zalesione wzniesienia, skąpane słońcem doliny, pełne rozrzuconych czerwonych dachów. Wędrując z nosem do ziemi nie sposób było przejść obojętnie obok łąk pełnych kolorowych kwiatów, w tym wielu gatunków storczyków, okazałych ciemierzyc, delikatnych firletek, dzwonków…

Ten wyjazd pokazał, że nie wolno martwić się na zapas, wierzyć złym prognozom i patrzeć w przyszłość myśląc tylko mordędze i kłodach pod nogami. Czas przyniesie nam sam trudy i znoje. Nie szukajmy ich sobie na siłę. W każdej sytuacji jest potrzebny optymizm zaprawiony szczyptą racjonalności, a przede wszystkim wiara w Bożą opiekę. 

Myśląc o przyszłości popatrzmy w nią z nadzieją, że Katolicki Klub Turystyczny „Wędrowiec” nie zawiesza swojej działalności na czas wakacji na przysłowiowym kołku. Najbliższe klubowe spotkanie jest planowane na pierwszy piątek 3 lipca 2015 r. o godzinie 19-tej w sali przy parafii pw. Św. Józefa w Rzeszowie-Staromieściu. Kolejne napawające optymizmem wyjazdy to planowana wyprawa na Babią Górę 11 lipca 2015 r. oraz rekolekcje w drodze po Beskidzie Sądeckim i Żywieckim w dniach 25 lipca – 2 sierpnia 2015 r. O tym jakie będą jeszcze inne nasze plany będzie można się dowiedzieć ze strony internetowej. Zatem zapraszamy do spojrzenia w przyszłość z nadzieją, że nawet najwięksi malkontenci znajdą w klubowej ofercie coś pożytecznego dla siebie jako całości: i dla ducha, i dla ciała.

 

Agata Dąbal

Opublikowano dnia: 27.06.2015