Miodem płynąca kraina

Listopadowa wyprawa Katolickiego Klubu Turystycznego „Wędrowiec”, choć rozpoczęta tradycyjnym wyjazdem o ciemnym poranku, szybko przeniosła nas w złote, miodowe wspomnienia lata. Po dojechaniu na miejsce wymarszu – do Kamiannej w Beskidzie Sądeckim – czekały na nas pierwsze nieśmiałe promienie słońca i pełne ciepła powitanie zorganizowane przez Pana Jacka Nowaka – gospodarzącego w tamtejszej Barci – prawdziwym królestwie pszczół i słodyczy, raju ciszy, czystego powietrza, relaksu, w którym w zasadzie nie ma tylko jednego: ukochanego przez niektórych dostępu do sieci telefonii bezprzewodowej.

Dla nas nie było to jednak żadną wadą. Jeszcze zanim rozpoczęliśmy przygotowania do Mszy świętej w tamtejszej dawnej cerkwi, a obecnie kościele pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, dane nam było wysłuchać opowieści Bartnika o Kamiannej, zamieszkujących ją Łemkach, księdzu Henryku Ostachu – nie tylko wybitnym znawcy pszczół i propagatorze apiterapii, ale także twórcy stolicy polskiego pszczelarstwa w tej małej miejscowości. Pasja i zamiłowanie do tego co robi, a w zasadzie czym żyje, obecny gospodarz Barci, przebijały w każdym słowie i geście, których kanwą był jego tradycyjny góralski strój, pełen symboli. Pan Jacek Nowak wtajemniczył nas w znaczenie jednego z nich – broszy w kształcie serca z krzyżem, noszonej na koszuli – przedstawiającej podstawowe wartości dla każdego człowieka: miłość i wiarę. Dbałość o ich pielęgnowanie pozwala wieść szczęśliwe życie z dobrą perspektywą. Na progu Adwentu skłaniającego do szukania rzeczy ostatecznych i czekania na przyjście Jezusa, ta symbolika miała szczególne znaczenie. Nawiązał do niej w homilii nasz Ojciec Duchowny, przypominając, że wskazywane przez nas jako klucz do szczęścia zdrowie, czy pieniądze, mogą spowodować, że zgubimy ten właściwy cel i sens – jakim jest życie wieczne. Sprawy doczesne są ważne, czego dowodem piękno otaczających nas ludzi i świata danego przez Boga, ale te elementy nie mogą być postawione na piedestale. Mają nam służyć i dopomagać w dojściu do wartości nadrzędnej i ostatecznej – Zbawienia.

Po nawiedzeniu kościoła i modlitwie mszalnej był czas na zwiedzanie Barci pełnej wspaniałych starodawnych i nowoczesnych uli, podglądanie życia pszczół i degustację pożytków. Przekazane ze swadą dalsze opowieści i ciekawostki były pełne rzetelnej wiedzy o świecie pszczół – mikrokosmosie, zanurzonym w trudnych dla tych owadów warunkach górskiego klimatu, z długą zimą i często chłodnym, wietrznym latem. Okoliczne nieskażone łąki i kwitnące hale oraz jodłowe lasy zapewniają jednak niespotykany aromat miodów. Sprawdza się tu reguła, że dobrego nigdy zbyt wiele. Z tego bogactwa ochoczo skorzystaliśmy na miejscu, ale przede wszystkim zabraliśmy ze sobą spore zapasy. Na szczęście przed wyruszeniem na pieszą część wyprawy czekał w Kamiannej nasz autobus, do którego zapakowaliśmy cały bursztynowo-złoty, słodki majątek.

Początek marszu to przeprawa przez potok i ostre podejście, stosownie do Klubowych, nieco ekstremalnych obyczajów, wymagających wzajemnej współpracy, żeby dać radę i nie odpaść w przedbiegach. Dalej było naprzemian nieco w górę, troszkę w dół, przez Przełęcz pod Uboczem, Czerszlę, Tokarnię i Margoń Wyżną do Jamnicy. Na trasie – także tradycyjnie o tej porze roku – spotkaliśmy myśliwych, co do których nigdy nie wiadomo, kto komu tak naprawdę przeszkadza na znakowanych szlakach. W leśnych ostępach Beskidu Sądeckiego był też czas na pamiątkową fotografię i przyjęcie do naszego grona trzech nowych adeptów wspólnego wędrowania.

Krótki listopadowy dzień szybko dobiegł końca i zaczęło się zmierzchać. Nikt jednak nie zrażał się ciemnym, późnojesiennym zmrokiem. Jako wytrawni Wędrowcy byliśmy w pełni wyposażeni i przygotowani – poszły w ruch czołówki, a wielu z nas miało dopiero pierwszą okazję, aby wypróbować je w terenie i przekonać się, czy rzeczywiście są skuteczne.

Wieczorno-nocne zejście do Jamnicy to niezapomniany widok na Nowy Sącz w całej krasie migocących świateł, wyznaczających okna domów, ważne miejsca, ulice ginące za horyzontem, na tle gór okalających płonące blaskiem miasto, prześwitujących zza ozłoconej lekkiej mgiełki.

Dana nam była wyprawa pełna wspomnień lata i niezapomnianych wrażeń we wszystkich odcieniach złota – ostatni w mijającym 2016 roku akord niezwykłej aury pogodnego, spokojnego, jesiennego dnia, w którym szczególne miejsce miało gorące przyjęcie w tej niezwykłej miodowej krainie, zagubionej wśród zielonych beskidzkich lasów.

            To dobra zapowiedź na zbliżające się Święta i Nowy Rok, może mroźne i białe, ale pełne rodzinnego ciepła...

 

Agata Dąbal

Opublikowano dnia: 15.01.2017