Na granicach

Jesień… Czas przemijania, chłodu, smutku, tęsknoty za minionymi wakacjami pełnymi słońca i radości. Czy aby na pewno? Przecież jesień to także pora na dojrzałość, na zbieranie owoców, na obfitość zapasów. To sezon spokojnego dopełnienia pomiędzy szalonym, świetlistym latem, a srogą, mroczną zimą. To także okres rozpoczynania nowych zadań przede wszystkim w szkole, na studiach, czasem także w pracy i w domu, gdy wypoczęci, pełni wigoru, podejmujemy z nadzieją kolejne obowiązki.

W taką porę wszyscy, którzy mieli dobry refleks i zdążyli się zgłosić w pierwszym dniu zapisów, wyruszyli na kolejną wyprawę zorganizowaną przez Katolicki Klub Turystyczny „Wędrowiec”. Jak zazwyczaj wędrowaliśmy w sobotę, tym razem 28 września 2013 r., od wczesnego poranka do późnego wieczora. Witaliśmy jesień na styku granic. Różne to były granice: te geograficzne – granice państwowe pomiędzy Ukrainą, Polską i Słowacją; te fizyczne – granice naszych możliwości i te niematerialne – granice życiowego porządku i bylejakości.

Wsiadając do autobusu przekroczyliśmy pierwszą z granic – zostawiliśmy szarą codzienność i wyruszyliśmy na dobry szlak. Kurs wyznaczyła krótka modlitwa w autobusie i powakacyjne pouczenia naszych Ojców, potrzebne nam do wejścia na właściwą drogę.

Trasa przejazdu była długa. Na dobre rozpoczęliśmy nasz wyjazd po drzemce w autobusie i dojechaniu do Czarnej, gdzie w zabytkowym kościele, w skupieniu, uczestniczyliśmy we Mszy świętej. W dniu św. Wacława króla Czech, a równocześnie męczennika za wiarę zabitego na progach kościoła, mogliśmy zadać sobie pytanie o nasze owoce, czy zakiełkowały, wzrosły i dojrzały w nas do jesieni Roku Wiary. Nasi przewodnicy duchowi postawili przed nami przykład świętego Wacława jako wzoru dla kierujących losami wspólnot i narodów. Każdy z nas mieszka, pracuje, żyje w jakiejś wspólnocie. Nikt nie jest samotną wyspą. Nawet jeśli tak nam się wydaje, to powinniśmy mieć świadomość, że w każdej sytuacji oddziałujemy nawzajem na siebie. Wspólnota może być czasem bardzo mała, ale wówczas tym większa jest nasza odpowiedzialność za jej stan i jej losy. Kierujemy tymi wspólnotami poprzez nasze codzienne wybory w sprawach drobnych: w skali domu, miejsca pracy, rodziny. Poprzez różne struktury demokratyczne mamy też prawo i obowiązek wpływać na losy większych społeczności. Od nas zależy jak wykorzystamy te możliwości i w jaki sposób pokierujemy przebiegiem kolejnych zdarzeń, tak aby mieć wpływ na naszą wspólną historię. Podstawą nie jest piękna mowa, będąca często tak naprawdę czczą gadaniną, ale świadectwo codziennego życia i działania.

Na dziejach naszego kraju odbiły swoje piętno wybory naszych protoplastów. Widome znaki minionych czasów to cerkiew z pierwszej połowy XIX wieku w Czarnej, nieliczne domostwa Ustrzyk Górnych i opustoszałe bieszczadzkie pola. Na całym szlaku naszej wędrówki napotykaliśmy te ślady i tylko od nas zależało, czy je dostrzeżemy.

Trasa przejścia z Ustrzyk Górnych przez Wielką Rawkę wznoszącą się na wysokość ponad 1300 m do Krzemieńca, gdzie stykają się granice trzech państw, potem połoniny Wielkiej i Małej Rawki oraz lasy na szlaku do Wetliny, a na koniec twarda jezdnia na dojściu do autobusu pozwoliły nam na zmierzenie swoich sił i ich konfrontację z ambitnymi planami. Pomimo, iż poprzednie dni były zimne i deszczowe, czas spędzony w drodze był bardzo przyjemny. Spotkaliśmy wielu turystów z Polski i Słowacji. Niezapomniane były widoki połonin i kolorowych lasów, w jesiennym słońcu przebłyskującym przez dziury w chmurach. Pełnię atrakcji zapewniły pierwsze pojedyncze płatki śniegu.

Przemierzyliśmy ten szlak wszyscy, a niektórzy dzięki niemu poznali, a nawet przekroczyli granice swoich fizycznych możliwości. Do gromadzonych odznak i dowodów sprawności w postaci rozlicznych punktów i książeczek, możemy dodać jeszcze jedną: Górską Odznakę Abstynencką. To oznaka nie tylko dobrej kondycji, ale przede wszystkim znak naszej postawy na szlakach. Posiadaniem takich laurów nie może się pochwalić nawet nasz zasłużony Przewodnik – Przodownik Turystyki Pieszej, którego urodziny uroczyście świętowaliśmy w drodze.

Jesień… czas przejścia, czas zadumy. Znajdźmy trochę czasu na bycie razem w dobrych sprawach. Zapraszamy wszystkich do wspólnego wędrowania i do spotkania się w pierwszy piątek grudnia po wieczornej Mszy świętej w parafii pod wezwaniem Świętego Józefa w Rzeszowie - Staromieściu. W ciągu comiesięcznej wędrówki jest jednak zbyt mało czasu na nadanie właściwego kierunku naszej codzienności.

Agata Dąbal

Opublikowano dnia: 27.10.2013