Zimowa wiosna

Krótki tegoroczny karnawał próbował pomieścić wszystkie atrakcje jakie niesie zwykle ze sobą zima. Był mroźny początek roku, trochę śniegu i szybka odwilż, z przedsmakiem wiosny. W ostatnią sobotę stycznia, przy prawie wiosennej pogodzie, członkowie i sympatycy Katolickiego Klubu Turystycznego „Wędrowiec” wyruszyli zdobyć Koronę Beskidu Makowskiego. Ze względu na nieprzewidywalną zimową aurę w rezerwie był również awaryjny program i łatwiejsza trasa. Wyjazd ciemną nocą, przejazd autostradą, pozwoliły szybko dotrzeć do Wiśniowej koło Myślenic, gdzie w gościnnym kościele parafialnym pw. św. Marcina uczestniczyliśmy we Mszy św. Nawiedzając ten mały, barokowy kościół nie spodziewaliśmy się tak wspaniałych polichromii i zabytkowych ołtarzy. Ciekawa jest również historia tego kościoła, ściśle powiązana z historią okolicznych ziem. Niezwykłe są zdarzenia, jakie miały tu miejsce w czasie wojen, a których ślady, w postaci nadpalonego pociskiem drewnianego ołtarza, można zobaczyć jeszcze teraz.

Czytania i homilia nawiązywały do dziejów Dawida znanego przede wszystkim ze zwycięstwa nad Goliatem i ze wspaniałych psalmów. Tym razem mogliśmy przypomnieć sobie inną stronę tego króla – tę złą – postępującą wbrew przykazaniom Boga i będącą zgorszeniem dla ludzi. Upomnienie proroka Natana, w formie przypowieści, doprowadziło do tego, że Dawid sam wydał na siebie wyrok. Król zrozumiał swój grzech i żałował za niego. Poniósł karę, która równocześnie była lekarstwem. Te rozważania o karze umożliwiającej zarówno oczyszczenie, jak i umacniającej do unikania kolejnych występków, były dobrym wejściem w czas zbliżającego się Wielkiego Postu. Późniejsza spokojna wędrówka sprzyjała dalszym przemyśleniom o głupocie grzechu.

Trasa prowadziła z Przełęczy Wielkie Drogi przez Przełęcz Jaworzyce na najwyższy szczyt Beskidu Makowskiego – Lubomir liczący sobie 904 m wysokości. Już pierwszy postój na słonecznej polanie pozwolił poczuć przedsmak radosnego przedwiośnia. Podejście szeroką drogą, z rozstawionymi przy niej tablicami informacyjnymi ścieżki dydaktycznej, to praktyczna lekcja astronomii, przybliżająca odległe światy. Można było się dowiedzieć o ogromnym, a mało popularyzowanym, wkładzie Polaków w poznanie wszechświata: o Aleksandrze Wolszczanie – odkrywcy pierwszego pozasłonecznego układu planetarnego, o Kazimierzu Kordylewskim – odkrywcy pyłowych księżyców Ziemi, o Polakach – odkrywcach komet, o najsłynniejszym polskim astronomie Mikołaju Koperniku, a także o Tadeuszu Banachiewiczu – twórcy pierwszej stacji obserwacyjnej na Lubomirze. Inne tablice to mnóstwo przystępnie napisanych i bogato ilustrowanych informacji o kometach, czy o pulsarach – gwiazdach, które można usłyszeć. Idąc od tablicy do tablicy, ani nie spostrzegliśmy się, jak stanęliśmy przed budynkiem obserwatorium, na wierzchołku góry – zdobywając tym samym kolejny szczyt z cyklu Korony Gór Polski.

W czasie zejścia, po drugiej stronie Lubomira, w Schronisku na Kudłaczach czekała na nas niespodzianka w postaci ogniska z kiełbaskami, gorącą herbatą i wszelkimi innymi przyjemnościami jakie ten obiekt oferuje. Jedną z większych była możliwość podziwiania rozległych panoram Beskidów. Dla żądnych dodatkowej wiedzy była tutaj także wystawa muzealna: o lotnikach i czasach II wojny światowej. Przy schronisku przyjęliśmy do swojego grona nowych członków Klubu, a także uhonorowaliśmy zdobywców kolejnych stopni odznak turystycznych. Z żalem opuszczaliśmy to miejsce, ale trzeba było pamiętać, że pomimo pięknego słońca, opalania i prawdziwie wiosennej aury, tak naprawdę jest to krótki, styczniowy, zimowy dzień.

Schodząc przez Działek podeszliśmy jeszcze na Diabelski Kamień, z którym związana jest legenda o diablisku taszczącym go, aby zniszczyć pobliską Kalwarię. Pieszą część wyprawy zakończyliśmy w Pcimiu, gdzie czekał na nas autobus. Bez przeszkód, planowo wróciliśmy do domu. Trasa – przygotowana na teoretycznie zimowe warunki, była bardzo spokojna. Każdy miał sporo czasu, aby wędrować, odpocząć w schronisku, a nawet poleniuchować w prawdziwie wiosennych promieniach słońca.

Zapraszamy na kolejną – poważniejszą wyprawę, której głównym elementem będzie Droga Krzyżowa na Luboń Wielki w Beskidzie Wyspowym. Planując udział tym wyjeździe nie dajmy się opanować głupocie marcowych mrzonek o lecie i zwieść wiośnie – góry potrafią być nieprzewidywalne, często nie wybaczają naruszającym reguły, karzą wtedy surowo, bez możliwości poprawy. Pamiętajmy więc, że połowa marca to jeszcze czas astronomicznej zimy.

Do zobaczenia zatem w pełnym ekwipunku, a przede wszystkim w dobrych butach, z termosem gorącej herbaty i latarką.

 

Agata Dąbal

Opublikowano dnia: 19.02.2016