Zimowy blask

Tegoroczna zima do połowy stycznia była przede wszystkim mroczna i mokra. Pochmurna pogoda prawie bez śniegu, zupełnie nie była podobna do tej jaka zazwyczaj kojarzy się z tą porą roku. Taka aura dawała się szczególnie we znaki w miastach, gdzie każde białe połacie szybko zmieniały się w szaro-burą maź. Z takiej scenerii wyruszyliśmy 27 stycznia 2018 r. na kolejną wyprawę zorganizowaną przez Katolicki Klub Turystyczny Wędrowiec.

W ciemnościach późnej nocy (dla optymistów: bardzo wczesnego poranka) wyjechaliśmy z Rzeszowa i pozbierawszy po drodze wszystkich zapaleńców zimowych wędrówek, w takich samych ciemnościach, dotarliśmy do Biecza, gdzie w tamtejszej Kolegiacie Bożego Ciała uczestniczyliśmy we Mszy św. Wyrwani ze snu i mroku autobusu powoli oswajaliśmy się z rzeczywistością, a jasno oświetlone, bogate wnętrze zdobne niezliczoną ilością rzeźb, obrazów i złoceń dostarczało coraz to nowych bodźców do obudzenia się i podjęcia trudu uważnego słuchania słowa i modlitwy. Wraz z psalmistą prosiliśmy o czyste serca i uwolnienie od lęku, przepraszając za wiarołomstwa i brak wiary, do których nawiązywały czytania.

Po wyjściu z kościoła powitał nas rześki sobotni poranek i skrzypiący pod nogami śnieg. Był to przedsmak wstającego pogodnego dnia, który przyszło nam przeżyć wspólnie i z radością. Kto nie był, niech żałuje. Tak pięknej pogody i tak fantastycznego wędrowania dawno nie doświadczyliśmy. Szczególnie jaskrawy był kontrast z zapyziałą zimą w mieście, z którą prawie wszyscy mamy do czynienia na co dzień.

Po przyjeździe do Krynicy znaleźliśmy się na szlaku pieszej części wyprawy. Na początek, dla rozgrzewki, wspięliśmy się leśnymi duktami na Huzary, niewielkie wzniesienie po wschodniej stronie Krynicy-Zdrój. Cudne słońce przeświecało przez konary świerków i jodeł, rozświetlając tysiącem barw śnieg na igiełkach. Wszystko się skrzyło i błyszczało. W takiej scenerii, schodząc do Kopciowej przyjęliśmy do naszego grona nowych adeptów wspólnego wędrowania i zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie. Dalsza trasa po wzniesieniach nad Słotwinami, przez Jaworzynkę i Krzyżową, to nieustająca feeria światła, radości i widoków. To przepiękna aura, bezwietrzna i ciepła. To śnieg pod stopami w takich ilościach, aby przyjemnie się szło, bez zapadania w zaspy i ślizgania się. To grzanie się w zimowym słońcu i odkryte głowy, co nie było niezbyt mądre, ale czego się nie robi z nadmiaru entuzjazmu do wszystkiego co nas otacza. To kolejne zdjęcia i kolejne świętowanie z okazji rozszerzenia naszego grona. To w końcu bliskie spotkania z konikami, zagrodą danieli i sarną przyglądającą się nam ciekawie.

Krynica-Zdrój w powoli zapadającym zmierzchu powitała nas światłami latarń i iluminacji. Idąc bulwarami Dietla, podziwialiśmy sztukaterie i bogate snycerskie zdobienia na zabytkowych willach i pensjonatach. Chwilę stanęliśmy przy nowoczesnej Pijalni, Starych Łazienkach, a także Romanówce, w której mieści się muzeum malarza-prymitywisty Nikifora. Z żalem wracaliśmy do autobusu czekającego na parkingu. Dopełnieniem wyprawy było spotkanie z Pigmejem, który rozpoczynał tutaj turnus narciarski, a jako najbardziej zarobiony emeryt, zajęty sprawami organizacyjnymi, miał czas tylko na powiedzenie paru słów.

Naładowani tymi wszystkimi emocjami wracaliśmy do domu z poczuciem, że nie ma to jak zimowe wyjazdy i zimowe wędrowanie. Była super impreza, bez błota, ale za to ze skrzącym się w słońcu śniegiem, w łagodnej szarości poranka i zmierzchu, rozświetlonych o świcie blaskiem kościelnego wnętrza, a wieczorem iluminacją zdrojowego deptaka.

Do zobaczenia na kolejnym zimowym wyjeździe 24 lutego 2018 r., tym razem w rejonie innego uzdrowiska – Wysowej.

 

Agata Dąbal

Opublikowano dnia: 04.03.2018